czwartek, 17 października 2013

Electricni Orgazam

W związku z tym, że w ciągu ostatniego miesiąca wydarzyło się sporo rzeczy dotyczących wizy, zajęć na uniwersytecie, zaniedbałam trochę bloga i zapomniałam napisać o kilku ważnych wydarzeniach. Poza tym mój telefon załapał już kontakt z wifi w mieszkaniu, być może chwilowo, ale postaram się to na maksa wykorzystać. Przykładowo: w piątek 20.09 byłyśmy na koncercie w Mikser House. Samo miejsce jest świetne, w dni powszednie są tam stoiska ze wszystkim - ubraniami, dodatkami, pamiątkami, jedzeniem, etc. - ale o tym napiszę później, postaram się też o jakąś fotorelację z tego miejsca, bo jest godne polecenia.


Support był dość słaby, grał zespół Auf Wiedersehen, który chyba lepiej brzmiałby w domu na słuchawkach. Słucham ich w tym momencie i gdy przypomnę sobie jaką chałę zagrali na żywo, aż serce pęka. Dwóch wstawionych typów nietrzymających tempa, trochę żena, chociaż punko-metalowcy w wieku (na oko) 16 lat bawili się nieźle.

Electricni Orgazam - to była moc - do tego stopnia, że same już opadałyśmy z sił, podczas gdy kilku facetów starszych od mojego ojca mogłoby nas spokojnie uczyć, jak się bawić. Wiek publiki wahał się od 3 do 99 lat - z przewagą tych po 40-stce. I naprawdę podziwiam, ja nie mam siły. Grali przez jakieś 2 godziny, nie tracąc energii W OGÓLE. Mogłabym tak hasać może gdybym miała jakieś 15 lat. Tym bardziej, że na żywo brzmią (dla odmiany) o niebo lepiej. Serio, minął miesiąc, a ja nadal nie mogę wyjść z podziwu. Boję się co będzie z moją/naszą kondycją za 25 lat, skoro teraz już umieram.




Grali w Polsce w 1981 roku i w styczniu b.r., ale jeśli będziecie mieli kiedykolwiek okazję iść na ich koncert - kupujcie w ciemno bilet. A poza tym jeden z muzyków (Ljubomir Đukić) wygląda jak trochę brzydszy Krzysztof Krawczyk ;)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz